Proszę powoli dwukrotnie przeczytać tekst Ewangelii z Niedzieli Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata „A” Mt 25, 31 – 46
Uwaga: Teksty pisane kursywą: ks. Tomasz Jaklewicz, "Niezainteresowani niebem" w „Gość Niedzielny” nr 47 (z 22.11.2020) s. 13.
Teksty podkreślone: Z kazania kardynała Karola Wojtyły "Chrześcijaństwo jest niemożliwe bez miłosierdzia" w Liturgia Godzin t. III s. 1241 - 1243.
1. „I zgromadzą się przed nim wszystkie narody” (w. 32). Powtórne przyjście Chrystusa czyli paruzja oznacza sąd. Będzie to sąd nie tylko nad chrześcijanami, ale nad całą ludzkością, także nad tymi, który dzisiaj mówią o sobie, że są niewierzący. Sednem sądu jest ujawnienie prawdy o człowieku. Kąkol, który na ziemi rośnie pomieszany razem ze zbożem, zostanie ostatecznie oddzielony od zboża. Ojciec święty Benedykt XVI naucza: „Odpowiedzialność jest tylko tam, gdzie jest ktoś, kto zapyta. Artykuł wiary o sądzie mówi nam o tym, że o nasze życie ktoś zapyta i niepodobna będzie tego pytania nie dosłyszeć”. Istnieje ostateczna sprawiedliwość, której żadna ziemska instytucja nie zapewni. Myśl o sądzie jest mobilizacją dla sumień, a jednocześnie daje nadzieję. Zło, mimo iż jest hałaśliwe, mimo że ma licznych zwolenników i posługuję się wulgaryzmami, nie może wygrać. Dobro zostanie nagrodzone, a zło ukarane. To przekonanie rodzi kolejne pytanie: Czy trzeba się lękać Bożego sądu? Modne jest dziś w Kościele zapewnianie, że nie ma się czego bać. Zastanawiam się, skąd ta pewność? W dawnej liturgii pogrzebowej wybrzmiewały słowa modlitwy: „Zachowaj mię, Panie, od zguby wiecznej, w dzień sądu straszliwy; gdy przyjdziesz sądzić świat cały, każdy zadrży, wielki i mały”. Bojaźń przed sądem Bożym zaprowadziła wielu do nawrócenia. Oczywiście, że lepiej się nawrócić z motywu miłości niż ze strachu. Ale mimo wszystko lepiej się nawrócić z powodu strachu, niż z uporem maniaka trwać w grzechu.
2. Nad całością ewangelicznego obrazu unosi się Boża sprawiedliwość, a zarazem wezwanie do czynienia miłosierdzia. „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt, 5, 7) – taka jest zasada, którą kieruje się Sędzia narodów. Ten, kto kochał najmniejszych, kto miał serce otwarte na potrzebujących, ten może liczyć na Boże miłosierdzie. Kto zaś zniszczył w sobie dobro, podeptał miłość, zamienił serce w kamień, temu grozi piekło. Miłosierdzie i sprawiedliwość idą w parze w tej scenie. Kilka razy na ambonie słyszałem, sam także czasem tak nauczałem, że ostatecznie liczyć się będzie tylko miłość bliźniego, że Pan Bóg nie zapyta na sądzie o ilość odmówionych różańców czy chodzenie do kościoła. W tych dniach dzięki dzisiejszej refleksji ks. Tomasza Jaklewicza popartej nauczaniem Katechizmu Kościoła Katolickiego zrozumiałem, że to nie do końca było prawdą. Jezus nie odwołał przecież przykazania miłości do Boga, ale wskazywał na łączność religijności i miłości bliźniego. Katechizm naucza, że podczas sądu ostatecznego „nastąpi potępienie zawinionej niewiary, która lekceważyła łaskę ofiarowaną przez Boga. Postawa wobec bliźniego objawi przyjęcie lub odrzucenie łaski i miłości Bożej” (678).
3. „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych…” (w. 40). Bóg czeka na miłość w najmniejszych. Także takich malutkich jak konsekrowana hostia. W środowisku kapłańskim znane jest łacińskie przysłowie: „Sicut tu Me tractabis in Missae sacrificio, ita te tractabo in ultimo iudicio” czyli „Jak ty Mnie traktujesz podczas celebracji Mszy Świętej, tak Ja ciebie potraktuję na Sądzie Ostatecznym”. Nawiązując do tych słów pragnę zwrócić Twoją uwagę na sposób uczestniczenia we Mszy św., przyjmowania Komunii św., dziękczynienia po niej, na Twoją adorację Najświętszego Sakramentu lub jej brak. Od tego jak Ty potraktujesz Jezusa obecnego białej malutkiej Hostii, Twojego najmniejszego brata, od tego będzie zależał twój wieczny los. Ale nie tylko od tego . Także od tego jak potraktujesz tych jeszcze nienarodzonych, pozbawionych głosu i władzy. Całkowicie bezbronnych. Kolejną grupą zagrożonych „najmniejszych” są dziś osoby starsze i chore, którym bogate społeczeństwa, zamiast troski i wdzięczności, oferują „komfortową” śmierć. Perwersja aborcji i eutanazji polega na tym, że uśmiercenie jest tu przedstawione jako tzw. lepsze rozwiązanie, czyli uczynek miłosierdzia. „…Mnie uczyniliście” (w. 40) – to brzmi groźnie jak ostrzeżenie. Tak powinno brzmieć.
4. Ponad sto lat temu w ten sposób odczytał tę scenę ewangeliczną św. brat Albert czyli Adam Chmielowski. Tak o nim mówił kardynał Karol Wojtyła w czasie kazania z okazji 50-lecia jego śmierci: „Ponad to bogactwo natury uderza w nim przede wszystkim bogactwo łaski. Łaska Boża, to jest sam Bóg udzielający się człowiekowi, przelewający się niejako do jego duszy. Im bardziej Bóg udziela się duszy, im bardziej się do niej przelewa przez dary Ducha Świętego, tym bardziej rzuca ją na kolana. Tak właśnie na kolana rzucona została dusza Adama Chmielowskiego przed niewypowiedzianym majestatem Boga, świętością i miłością Boga.
Ale Bóg w przedziwny sposób działa w dziejach człowieka. Oto rzucając go przed sobą na kolana, każe mu równocześnie uklęknąć przed jego braćmi, bliźnimi. Tak właśnie stało się w życiu Brata Alberta: rzucony na kolana przed majestatem Bożym, upadł na kolana przed majestatem człowieka, i to najbiedniejszego, najbardziej upośledzonego, przed majestatem ostatniego nędzarza.
Może to porównanie jest wstrząsające, w naszych czasach nie widzimy takich drastycznych zestawień, tak krzyczącej nędzy, tak jawnego upokorzenia człowieka. Jest jednak i dzisiaj wiele zestawień pozornie mniej rażących, a jednak nie mniej rażących. Jest dużo ludzkich potrzeb, wiele wołania o miłosierdzie - czasem w sposób dyskretny, niedosłyszalny. Iluż jest jeszcze ludzi chorych i opuszczonych w swoich chorobach, bez żadnej opieki? Iluż jest jeszcze ludzi starych, przymierających głodem i tęskniących za sercem? Ile jest trudnej młodzieży, która w dzisiejszej atmosferze życia nie znajduje dla siebie moralnego oparcia?
Miłosierdzie i chrześcijaństwo jest wielką sprawą naszych dni. Jeżeliby nie było miłosierdzia, nie byłoby chrześcijaństwa: to jest jedno i to samo. W służbie miłosierdzia nawet fundusze nie są najważniejsze, nawet domy, zakłady i szpitale nie są najważniejsze, chociaż są to środki niezbędne. Najważniejszy jest człowiek; trzeba świadczyć swoim człowieczeństwem, sobą. Tutaj Brat Albert jest dla nas nieporównanym wzorem. Nie miał prawie żadnych środków, nie dysponował żadnymi funduszami, żadnymi gotowymi instytucjami, postanowił dawać siebie. Dlatego rzucił go Bóg na kolana przed człowiekiem najbardziej wydziedziczonym, ażeby dawał siebie. I dawał do końca swoich dni; dawał ze wszystkich sił. Był to wyraz jego wiary i miłości. Ten wyraz jego wiary i miłości jest dla nas bezcenny, jak równie bezcenny jest w obliczu Boga. Trzeba, ażeby nasze człowieczeństwo wróciło w nowy sposób uwrażliwione na człowieka, jego potrzeby, jego niedolę i cierpienia i ażeby gotowe było świadczyć sobą, świadczyć pełnym sercem; taki dar bowiem więcej znaczy aniżeli pełne ręce i środki bogate”. „Z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor, 13, 13).
Parafia Rzymskokatolicka Młynne. Wszystkie prawa zastrzeżone. A.D. 2024 ©