Proszę powoli dwukrotnie przeczytać tekst Ewangelii z 6. Niedzieli Wielkanocnej J 15, 9 – 17
Uwaga: Teksty pisane kursywą: ks. Tomasz Jaklewicz, "Chciej tego, co Ja" w „Gość Niedzielny” nr 18 (z 9.05.2021) s. 17.
1. Ewangelia św. Jana jest najbardziej rozbudowaną pod względem teologicznym Ewangelią. W powyższym krótkim, dziewięciowersowym fragmencie pojawia się kilka tematów. Najważniejszym z nich jest miłość Boga do nas, którą objawił Jezus. „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem” (w. 9). Ta miłość wypływa z „wnętrza” Boga, który sam w sobie jest wulkanem kipiącym miłością. Jestem kochany, czyli potrzebny, chciany przez Boga. Moje życie nie jest igraszką ślepych sił przyrody. Moje życie nie jest daremne. Bóg mnie (…) potrzebuje. Jestem zaproszony, aby być Jego przyjacielem.
2. Kto jest kochany, ten czuje się szczęśliwy. „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (w. 11). To ciekawe, że Jezus mówi o tym, że to Jego radość ma być w nas. Chodzi więc o coś więcej niż nasze osobiste subiektywne poczucie szczęścia, o które nieraz zabiegamy łapczywie i niecierpliwie. Chodzi o dar radości, który pochodzi od Boga. Jakże często myślimy o Bogu jako o zgryźliwym staruszku, który pilnuje porządku i jest wiecznie niezadowolony, bo ludzie łamią przykazania. To niestety fałszywy obraz Boga. Już bowiem w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju, odczytywanym co roku w ramach pierwszego czytania w czasie wigilii Paschalnej dowiadujemy się (przypominamy sobie), że Bóg widzi, że to, co stworzył, jest dobre. W człowieku Bóg kocha swoje najpiękniejsze dzieło i cieszy się nim. Mówiąc, że nas kocha, udziela nam daru radości istnienia. Tyle dobra w nas i wokół nas! Zło nie powinno tego przesłonić. Będąc przyjacielem Boga, uczę się patrzeć na wszystko tak jak On. Wtedy Jego radość staje się moją pełną radością.
3. Miłość czeka na wzajemność. Przyjąć miłość Bożą oznacza próbować ją odwzajemnić. Przy czym nie chodzi tu o jednorazowe olśnienie, chwilowy zachwyt. Nie chodzi o to, że czasami uda się nam zrobić coś dobrego na zasadzie, że i ślepej kurze też czasami trafi się ziarenko. Prawdziwa przyjaźń opiera się na wiernym trwaniu przy tym, kogo kocham. „Trwajcie w miłości mojej!” (w. 9). To wezwanie do wierności, do cierpliwego uczenia się Boga. Nie zniechęcajmy się upadkami, niewiernościami. Jego miłość jest większa od naszej. Kiedy jesteśmy słabi, On nie przestaje nas kochać. Nasze TAK dla Boga jest zawsze oparte na Jezusowym TAK dla Ojca i dla nas.
Przypomina o tym także św. Paweł w drugim liście do biskupa Tymoteusza. Pisze tak: „Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę: Jeśli bowiem z Nim współumarliśmy, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego" (2 Tm 2, 8 – 13).
4. „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (w. 14). Benedykt XVI tłumaczy: „Tu nie chodzi o jakiś egoistyczny warunek, w którym Pan zamierzał nam niejako powiedzieć, że jeśli będziecie tańczyć, jak ja wam zagram, to będziecie moimi przyjaciółmi. To jest coś zupełnie innego. W tym kryje się największa istota wszelkiej przyjaźni, którą starożytni Rzymianie zdefiniowali słowami: idem velle, idem nolle. Tego samego chcieć i tego samego nie chcieć”. Przyjaźń z Jezusem oznacza zjednoczenie Jego woli z moją wolą. Ileż to razy przekonujemy się, że sami nie bardzo wiemy, czego chcemy. A jeśli już czegoś chcemy, to gdy to zdobędziemy (czasem za cenę dokonywania nieuczciwych wyborów), okazuje się, że to jednak nie jest to, czego naprawdę chcieliśmy. Jezus mówi: „Zostaw mi swoją wolę, swoje zmartwienia, pragnienia, a Ja się zatroszczę o ciebie. Zapragnij tego, co Ja, a znajdziesz to, czego sam chcesz”.
Niech zakończeniem dzisiejszego rozważania będą słowa modlitwy o uwolnienie z egoizmu autorstwa francuskiego księdza Michela Quoista: „Panie uwolnij mnie ode mnie:
Panie, czy mnie słyszysz? Cierpię strasznie, zamknięty w sobie, więzień samego siebie, słyszę tylko własny głos, widzę tylko siebie, a poza mną jest tylko cierpienie.
Panie, czy mnie słyszysz? Uwolnij mnie od mego ciała, bo jest samym głodem i wszystko, czego dotyka swymi wielkimi, niezliczonymi oczami, tysiącem wyciągniętych rąk, chce dla siebie porwać i usiłować zaspokoić swoje nienasycone żądze.
Panie, czy mnie słyszysz? Uwolnij mnie od mego serca, bo jest całe napęczniałe miłością, ale gdy jestem przekonany, że kocham szalenie, dostrzegam z wściekłością, że poprzez drugiego nieustannie kocham siebie.
Panie, czy mnie słyszysz? Uwolnij mnie od mego umysłu, bo jest pełen samego siebie, własnych idei, własnych przekonań, nie umie rozmawiać z drugim, bo słyszy tylko własne słowa. Nudzę się sam, męczę się sam, nie cierpię siebie, odkąd wiercę się we własnej, wstrętnej skórze jak chory w swym rozgrzanym łóżku, z którego chciałbym uciec. Wszystko wydaje mi się wstrętne, brzydkie, ponure.....bo ja umiem patrzeć tylko poprzez siebie. Czuję, że zacznę nienawidzić ludzi i cały świat....na złość, że nie potrafię ich kochać. Chciałbym wyjść, chciałbym iść, biec do innego kraju. Wiem, że istnieje radość, bo widziałem na twarzach jej odbicie. Wiem, że światło świeci, bo widziałem rozjaśnione nim spojrzenia. Ale nie mogę wyjść, kocham i jednocześnie nienawidzę to moje więzienie, BO MOJE WIĘZIENIE TO JA, a ja kocham siebie...”.
Dlatego raz jeszcze pokornie proszę, Panie, uwolnij mnie ode mnie i pozwól doświadczyć Twojej miłości.
Parafia Rzymskokatolicka Młynne. Wszystkie prawa zastrzeżone. A.D. 2024 ©