Najważniejsze zadanie tegorocznego Adwentu (ks. Franciszek)

Proszę powoli dwukrotnie przeczytać tekst Ewangelii z 2. Niedzieli Adwentu „B” Mk 1, 1 – 8

Uwaga: Teksty pisane kursywą: ks. Tomasz Jaklewicz, "Niezainteresowani niebem" w „Gość Niedzielny” nr 49 (z 6.12.2020) s. 17.

1. Adwent ma za zadanie przygotować w naszym sercu miejsce dla Boga. Chrystus jest tym, który przyszedł, który codziennie przychodzi i który przyjdzie. Misja Jana Chrzciciela polega na tym, aby mobilizować ludzi do traktowania Boga na serio. Pustynia ma znaczenie prorockiego znaku. Tu nie chodzi tylko o osobiste umartwienie Jana. On zaprasza nas na pustynię. Dlaczego właśnie tam? Bo to jest miejsce ogołocenia, walki o życie, tęsknoty za wodą, za pokarmem. Takie ubóstwo sprzyja rozbudzeniu pragnienia Boga. W obrazie pustyni judzkiej jest też odpowiedź na pytanie, dlaczego dzisiaj w dwudziestym pierwszym wieku młodemu, silnemu i zdrowemu człowiekowi trudno jest głosić Ewangelię. Ponieważ on wszystko ma i od Chrystusa niczego nie potrzebuje. On tutaj na ziemi jest szczęśliwy i nie potrzebuje żadnego Zbawiciela. Może tylko modli się o to, żeby Bóg go zachował od nieszczęść, chorób i wypadków.

2. Od połowy marca tego roku Bóg pozwala nam przeżywać czas pandemii, który jest dla wszystkich czasem pustyni. Doświadczamy kruchości naszego życia. Czujemy się samotni, zagubieni. Niektórym z nas COVID zabrał bliskich. Niektórzy tę chorobę ciężko odchorowali i nabawili się wielu powikłań. Inni z kolei cierpią z powodu niemożności odwiedzania swoich bliskich umieszczonych w szpitalach i zakładach opieki. Przychodząc dziś do świątyni można postawić pytanie: Co by powiedział na to wszystko Jan Chrzciciel? Myślę, że powtórzyłby te same słowa, które wypowiedział dwa tysiące lat temu: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki” (w. 3). Trudny czas, który przeżywamy, jest szansą na głębsze zwrócenie się do Boga. Nadzieja jest bowiem tyko w Nim. Przyszłość należy do Niego. I mamy wybór. Albo możemy z uporem maniaka próbować urządzać świat według własnych dotychczasowych reguł. Ta postawa przypomina osobę, o której kiedyś tam czytałem, że przewidywała datę końca świata. Kiedy wyznaczony przez nią termin upłynął, powiedziała, że się pomyliła i wyznaczyła kolejny czas. Kiedy i ten termin przeszedł, powiedziała, że koniec świata już nastąpił, ale ludzie go zauważyli, a na końcu nie mogąc znieść krytyki i wyśmiewania otoczenia popełnia samobójstwo. Albo – i tu jest druga opcja – możemy pod wpływem nauczania proroka znad Jordanu zgodzić się z tym, że wszystko potoczy się inaczej, niż planujemy czy chcemy. I właśnie wtedy, kiedy całkowicie zaufamy Chrystusowi, możemy być pewni, że wszystko skończy się dobrze.

3. „Przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając [przy tym] swe grzechy” (w. 5). Wyznać swoje grzechy i zanurzyć się w rzece Bożego miłosierdzia. I to wyznać w sposób sakramentalny, a nie tylko duchowy. To jest sprawa ważniejsza niż szczepionka. Nie ma rzeczy pilniejszej niż nawrócenie. Świat oczywiście wmawia nam, że jest odwrotnie, że najważniejsze jest zatrzymanie pandemii koronawirusa, a potem zajmiemy się innymi sprawami. A co, jeśli nie będzie żadnego „potem”? Co będzie, jeśli Pan powtórnie przyjdzie w czasie obecnej pandemii? Prawdziwym złem, które niszczy świat, nie jest żadna pandemia koronawirusa, ale grzech, trwanie w nim, lekceważenie go, przyzwyczajanie się do niego. Grzech bywa bardziej zaraźliwy i szkodliwy niż wirusy. Co gorsza dostaje dziś potężne wsparcie medialne, przemysł rozrywkowy uczynił go kołem zamachowym, ma przebogatych sponsorów, jest wpisany w programy partii politycznych, także tych polskich, nawet w szkołach dzieciom i młodzieży ukazywany jest jako coś atrakcyjnego. Świat pilnie potrzebuje zanurzenia w Jordanie i wyznania swoich grzechów. Czy jednak głos Jana Chrzciciela się przebije? Przecież nawet w Kościele bywa zagłuszany. Troska o zdrowie doczesne dla wielu ochrzczonych brzmi poważniej niż troska o zbawienie wieczne.

4. Jestem u was tutaj na ósmej placówce duszpasterskiej. I pamiętam, że kiedy rozpoczynałem posługę w jednej z byłych parafii, wielu wpływowych ludzi, począwszy od dyrektora szkoły, poprzez kościelnego, dorosłych lektorów, a skończywszy na niektórych uczniach, nie znając mnie wcale bardzo ciekawili się moimi pasjami czyli dodatkowymi poza kapłańskimi zajęciami. Czy to były tylko niewinne pytania? A może to była próba takiego nawiązania kontaktu z księdzem, aby niekoniecznie spotkać się z samym Bogiem?

5. „Idzie za mną mocniejszy ode mnie (w. 7) – mówi św. Jan. On tylko zapowiada nadejście Słowa, które stanie się ciałem. Obserwujemy ze zdziwieniem i niepokojem, że Kościół słabnie na naszych oczach, staje się uboższy, skromniejszy. Warto jednak pamiętać, że zewnętrzna kondycja Kościoła jest czymś wtórnym. Najważniejsze jest to, aby Kościół pozostał czytelnym głosem, że „idzie mocniejszy” (w. 7). Znakiem prawdziwego proroka jest pokora wobec Boga, świadomość przemawiania w imię „mocniejszego”. Prorocy nieraz chłostali ludzi słowem, ale zaraz po wygłoszonym kazaniu padali na kolana przed Najwyższym. Wiedzieli, że tylko On może ostatecznie pokonać zło i przywrócić sprawiedliwość. Pokora Jana Chrzciciela powinna dawać do myślenia. Pokora jest istotnym kryterium pomagającym odróżnić proroków prawdziwych od fałszywych.

 


dodano 06.12.2020

Parafia Rzymskokatolicka Młynne. Wszystkie prawa zastrzeżone. A.D. 2024 ©

... ...