Proszę powoli dwukrotnie przeczytać tekst Ewangelii z 6. Niedzieli Zwykłej „B” Mk 1, 40 – 45
Uwaga: Teksty pisane kursywą: ks. Tomasz Jaklewicz, "Czego ja chcę" w „Gość Niedzielny” nr 6 (z 14.02.2021) s. 13.
1. Trąd to straszna choroba, w czasach Jezusa nieuleczalna, która wiąże się nie tylko z cierpieniem ciała, z zewnętrznym oszpeceniem, nie tylko z nieprzyjemnym zapachem ropiejących ran, ale także z przymusową społeczną izolacją. W naszych szerokościach geograficznych trąd raczej się nie zdarza, ale temat zaraźliwej choroby, która wymusza dystans społeczny, stał się dla nas niespodziewanie aktualny. Z coraz większym znużeniem, a może nawet ze złością pytamy: Jak długo jeszcze będziemy tak żyć, zamaskowani, odizolowani, zerkający podejrzliwie na innych jako na potencjalnych nosicieli wirusa? I czy szczepionka załatwi sprawę? Jak bardzo przez ostatni rok zmieniły się nasze rodziny, szkoły, uczelnie, firmy, miasta, kościoły? Czy te zmiany okażą się trwałe, czy w ogóle możliwy jest powrót do życia sprzed pandemii? Trudno uciec od tych pytań. I wciąż brakuje jednoznacznych odpowiedzi.
Społeczna izolacja trędowatego skłania nas także do pytań o relację z naszymi domownikami. Czy dobrze czuję się z moimi najbliższymi? Czy nie jestem bardziej lub mniej regularnie napiętnowany i odrzucany? A jeśli tak się zdarza, to czy szukam pomocy? I gdzie szukam pomocy. Czy pamiętam o tym, że zawsze, a więc i dzisiaj mogę zrobić to, co uczynił trędowaty bohater dzisiejszej Ewangelii – podejść bliżej Jezusa, upaść na kolana i z wiarą prosić: „Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić” (w. 40).
2. Chrześcijanie w 2021 roku, zwłaszcza obecni w kościele wobec Chrystusa Eucharystycznego, powinni postawić sobie pytanie. Czy obecna pandemia zbliżyła nas do Jezusa, czy raczej oddaliła od Niego? Nie ma jednej i tej samej dla wszystkich odpowiedzi na to pytanie. Każdy powinien dać własną, zgodną z prawdą, odpowiedź. Niewątpliwie COVID zadał nam do przemyślenia na nowo temat choroby i śmierci. A także sensu życia, hierarchii spraw. Odpowiedzią wierzących na pandemię strachu o jutro nie może być tylko nawoływanie do zachowania zasad higieny, troska o odmrożenie gospodarki albo nawoływanie do sprawiedliwej dystrybucji szczepionki. Każda choroba jest nie tylko wyzwaniem dla ciała, ale także wyzwaniem dla duszy. Jest zaproszeniem do głębszej wiary, nawrócenia, pokory, przebudowania życiowych priorytetów. Misją Kościoła nie jest moralizowanie, ale prowadzenie nas pod krzyż. Patrząc na Przebitego, widzimy jasno, że On jednak zaraził się od nas. Umierał poza miastem, odrzucony, samotny, oszpecony… Wziął na siebie każdy ludzki trąd, wszelką zarazę, także Covid 19. Przyjął także śmierć.
3. Trędowaty mówi do Jezusa: „Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić” (w. 40). Warto dostrzec w tej prośbie dwa przymioty osoby cierpiącej. Jest w tych słowach wiara w moc Jezusa, ale także szacunek dla Jego wolności. Bóg nie jest chłopcem na posyłki. Wolno nam Go prosić o wszystko, także o zatrzymanie choroby, ale nie wolno nam obrażać się na Niego, jeśli nasza prośba nie zostanie spełniona. To On decyduje, kiedy i w jaki sposób zadośćuczyni naszej prośbie. On jest Bogiem. Wartości modlitwy nie mierzy się jej skutecznością rozumianą jako uzyskiwanie od Boga tego, czego pragniemy. Wartością modlitwy jest to, że przybliża nas do Boga, że uczy pokory i ufności.
Ostatnio zostałem poproszony o modlitwę w intencji młodej kobiety, która ma małe dzieci i zachorowała na raka piersi. Zapytałem w jakiej intencji mam się modlić. Moja rozmówczyni powiedziała, że o zdrowie, ale przede wszystkim o wypełnienie się woli Bożej względem niej, także o siłę i odwagę w znoszeniu chemioterapii i radioterapii, o ufność w obliczu pokus i trudności, wreszcie za jej rodzinę, by twórczo przeżyli trudny czas choroby żony i matki. Rozważając tę Ewangelię uświadomiłem sobie, że tamta trudna rozmowa i skierowana do mnie prośba zawierała w sobie tę samą wiarę w moc Jezusa i szacunek dla Bożej wolności, która cechowała trędowatego.
Tymczasem niektórzy chrześcijanie mówią - modlitwa nic nie daje. Najczęściej chodzi im o to, że Bóg nie od razu zadośćuczyni naszym prośbom. A ponieważ niektórzy modlą się tylko słowami, formalnie, bez większego duchowego zaangażowania, dlatego trudno im dostrzec pogłębienie relacji z Bogiem, które jest owocem każdej modlitwy sercem. Taka postawa skutkuje porzuceniem modlitwy. Tymczasem jak napisał Cyprian Kamil Norwid w 1852 roku w wierszu pt. „Monolog”: „Modlitwy idą i wracają - nie ma nie wysłuchanej. / Dlatego wszystkie wysłuchane, że każda zwraca się na powrót. / A dlatego powraca każda z modlitw, że wszystkie są z Miłości”. Jeśli ktoś ma trudności z modlitwą niech pyta zatem o miłość - tę Bożą i tę ludzką, o miłość doświadczaną i przekazywaną i być może w odpowiedzi na to pytanie jest źródło naszych problemów z modlitwą.
4. „Chcę, bądź oczyszczony!”(w. 41) – mówi Jezus. On sam nie boi się dotknąć cierpiącego na trąd człowieka. Przypomina się przełomowy moment w życiu św. Franciszka z Asyżu, kiedy spotkał na drodze trędowatego. Pokonał swój lęk i ucałował go. Zrozumiał wtedy, że w tym pocałunku spotkał samego Boga. To wydarzenie dało początek jego przemianie. Wtedy Franciszek został oczyszczony z egoizmu i pychy. Do mnie też dochodzi to wołanie ze strony różnych współczesnych „trędowatych”. Może to w wyjściu do nich jest szansa na moje oczyszczenie. Zawsze jednak jest owo „jeśli chcesz…”. Wiemy, czego chciał Jezus. A czego ja chcę?
Parafia Rzymskokatolicka Młynne. Wszystkie prawa zastrzeżone. A.D. 2024 ©