Dbać o własny rozwój i odpowiedzialnie troszczyć się o Kościół (ks. Franciszek)

W obecnej homilii obficie i luźno korzystałem z refleksji ks. Bogdana Bartołda zawartych w homilii wygłoszonej w archikatedrze warszawskiej w dniu 10.11.2020 roku w czasie Mszy św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej.

1. „Przywołał swoje sługi i przekazał im majątek” (w. 14). Uświadomię sobie, że Bóg powołując każdego człowieka do życia wchodzi z nim w szczególną relację (to właśnie relacja jest najważniejsza) oraz przekazuje mu swój majątek. Tym majątkiem jest każdy i każda z nas, wspólnoty, do której należymy czyli rodzina, ojczyzna i Kościół, a także talenty, które otrzymaliśmy, a także braki, których doświadczamy. Bogu bardzo na każdym człowieku zależy.

2. Pan przekazuje poszczególnym sługom różną liczbę talentów. Co to oznacza? To, że siła i moc, która pozwala wzrastać ziarnu nie zależy od nas. Sługa doskonale wie, że siła która nawraca i przekształca umysły innych, nie tkwi w nim, ale znajduje się w słowie, a to jest słowo samego Boga. Sługa otrzymujący talenty to ktoś, kto ciągle sieje i wie, że jego zadaniem jest siać, bo jest siewcą, który jak wiemy z innego obrazu ewangelicznego sieje ziarno szerokim gestem swojego ramienia i dlatego ziarno przez niego zasiane pada także w miejscach, po których po ludzku oceniając nic dobrego spodziewać się nie można, na drogę, gdzie jest asfalt, wśród cierni albo wśród krzaków, albo tam, gdzie są kamienie czy skały. Sługa z dzisiejszej Ewangelii wie, że skuteczność siewu nie wynika z szerokości jego gestu, ale pochodzi z samego ziarna słowa, które zasiał. Bo kimże on jest, żeby decydował, że w jakimś miejscu warto albo nie warto siać. A pomyślmy jak często my tak rozumujemy, chcemy siać jedynie w tych miejscach, które my sami wybieramy i o których decydujemy, że siew tam może być owocny, skuteczny, a w innych miejscach nie siejemy, bo uznaliśmy, że to nie będzie dobre, że to będzie stracony czas. Ale prawda jest taka, że tylko autentyczni słudzy Jezusa Chrystusa, tacy, którzy sieją w porę i nie w porę, mają możliwość oglądania w swoim życiu cudów, które przekraczają ludzkie siły. I takich właśnie sług mieliśmy w historii naszej ojczyzny bardzo wielu. Zresztą oni sami tak o sobie mówili, bo chcieli podkreślić, że wszystko złożyli w rękach Boga, a oni są tylko narzędziami. Być sługą Jezusa Chrystusa, to znaczy spełniać swoją powinność, wykonać to, co należy do naszego chrześcijańskiego powołania, żyć zgodnie z prawem Bożym, coraz bardziej stawać się tym, kim się jest, a jest się dzieckiem Bożym. I w tym znaczeniu sługą może być każdy: dziadek i babcia, mąż i żona, ksiądz i ministrant, sprzątaczka i prezydent, siostra zakonna i uczeń. Bo być sługą, to realizować swoje powołanie. Jakże w dzisiejszych czasach, tak bardzo trudnych, potrzeba nam ofiarnych sług Jezusa Chrystusa, którzy by dali świadectwo swojej wiary i upomnieli się o najsłabszych.

3. Czyż możemy zapomnieć, że od dziesięcioleci ataki na ludzi wierzących i Kościół katolicki pojawiają się w tych momentach historycznych, w których rodziły się umacniały różne totalitaryzmy. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że Kościół od zawsze był dla społeczeństwa tym, czym dla organizmu człowieka jest system immunologiczny. Drodzy moi. Przeciwnicy Kościoła zdają sobie świetnie sprawę z tego, że jedyną drogą umocnienia ich władzy jest zniszczenie lub przynajmniej znaczne osłabienie Kościoła. W przeszłości w Polsce czynili to komuniści, a dzisiaj czynią ich następcy, neomarksiści, neoliberałowie - piszą kolejny rozdział walki z Kościołem na drodze nowej rewolucji, tym razem obyczajowej, kulturowej. I niestety ta walka o dusze człowieka prowadzona przy użyciu mass mediów, w dobie internetu i osłabienia moralnego i intelektualnego szczególnie młodego pokolenia może być niezwykle skuteczna. Jeśli im się uda, to mogą na kolejne dziesięciolecia dać władzę zwolennikom świata, w którym nie będzie miejsca dla Boga. Oni doskonale wiedzą, że dopóki Kościół katolicki będzie bronił swojej doktryny moralnej i będzie obecny szczególnie w krajach tak jednolitych kulturowo i religijnie jak Polska, to zawsze będzie skuteczną przeszkodą dla realizacji ich celów. Dlatego właśnie dokonywane są ataki na świątynie, na wartości chrześcijańskie, w tym prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Jakże warto przywołać w tym miejscu wybitne postaci Kościoła: prymasa Wyszyńskiego, św. Jana Pawła II, którzy byli nieugiętymi obrońcami Kościoła w Polsce. Jak bardzo dzisiaj potrzeba prosić Boga, aby także w naszych czasach dał nam również takich pasterzy, z którymi utożsamili by się ludzie wierzący, którzy chcieliby w nich widzieć autentyczny autorytet moralny, godnych zaufania przewodników i obrońców tradycyjnych wartości, a zarazem ludzi, którzy będą mieć odwagę głośno sprzeciwiać się złu. Bo niewątpliwie błędem wielu współczesnych pasterzy jest milczenie, gdy trzeba nauczać i to nauczać ewangelicznie.

4. Nie możemy jako słudzy Jezusa Chrystusa nie reagować na zło, które dotyka najsłabszych. Tak naprawdę, to od śmierci Jana Pawła II w 2005 roku, trwa w Polsce proces dechrystianizacji i osłabienia Kościoła. Czy już zapomnieliśmy o wydarzeniach, które miały miejsce w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku, jak brutalnie rozprawiano się z obrońcami Krzyża. Przecież to już wtedy byliśmy świadkami rozpisanego na kilka tygodni codziennego spektaklu wyszydzania i brutalnej pacyfikacji ludzi wierzących i serii działań, które uderzały w ważne dla nich symbole. Pamiętamy, jak zabierano palące się znicze, jak profanowano znak miłości Boga do człowieka, jakim jest Krzyż Chrystusowy. Pamiętamy, jak wielu on wówczas przeszkadzał. Mówiono, że zaburza estetykę miejsca i zasłania pałac prezydencki. Dopuszczano się przemocy wobec ludzi, ale także gwałtu wobec elementarnego poczucia sprawiedliwości i prawdy, nie dając społeczeństwu szans na poznanie prawdy o przyczynach katastrofy smoleńskiej oraz uczciwego przeprowadzenia śledztwa. I czyż nie widzimy, że od tego czasu regularnie trwa scenariusz niszczenia Kościoła w Polsce oraz obrzydzania ludziom wszystkiego, co mogłoby się z Kościołem kojarzyć. Dokonuje się coraz bardziej śmiałych ataków i profanacji symboli i znaków katolickich szczególnie wizerunków Matki Bożej, a ich częstotliwość ma przyzwyczaić społeczeństwo na te akty. Wobec osób, które to czyniły nie udało się jakoś wyciągnąć konsekwencji prawnych, a prawo chroniące ludzi wierzących umieszczone w polskiej konstytucji okazało się być martwą literą. Nie było dnia, aby w mediach pojawiały się treści uderzające w Kościół, kapłanów, ludzi wierzących.

5. W czasie ostatnich protestów z wielkim smutkiem patrzyliśmy na wulgarny udział szczególnie ludzi młodych. Zadawaliśmy sobie pytanie, co się stało z młodym pokoleniem Polaków? Moi drodzy. Jak zauważył jeden z duszpasterzy młodzieży, znaczna część młodych ludzi uczestniczących w demonstracjach nie miała szansy wzrastać w normalnych rodzinach. Ich edukację przejęli nie wychowawcy i nauczyciele z prawdziwego zdarzenia, ale ideologowie, perfekcyjnie zaprogramowani na ateizm na niektórych lewackich uczelniach. Codziennie umysły wielu młodych zatruwane są duchem konsumpcjonizmu, demoralizowane brakiem stawiania wymagań i ułatwienia sobie życia za wszelką cenę. A papież Jan Paweł II nauczał kiedyś młodych: „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali”. To właśnie dzisiaj trzeba podjąć walkę o zdrową moralnie rodzinę, troskę o katolickie, nie tylko z nazwy szkoły i uczelnie, troskę o świętych rodziców, odważnych pasterzy, mądre i roztropne stawianie wymagań i ograniczeń, także ograniczeń materialnych.

6. Tak często dzisiaj słyszymy o tolerancji. A ja dziś pytam każdą i każdego z was, a także samego siebie: czy w imię tolerancji mamy się wyrzec Boga i w to, w co wierzymy? Czy w imię tolerancji mamy zmienić Boże przykazania tylko dlatego, żeby nikomu nie było przykro? Kościół jako wspólnota wierzących ma określone zasady. Jeśli chcesz, możesz je przyjąć i stać się jego częścią, jeśli nie chcesz, to, proszę cię, odejdź. Odejdź, ale nie domagaj się w imię postępu czy tolerancji czy jakiejś nowoczesności, że Kościół zacznie mówić, że zło jest dobrem. Kościół zawsze będzie głosił, że stoi na straży życia tych najsłabszych, w tym nienarodzonych. Bo jeśli Kościół się o nich nie upomni, to kto to uczyni? Jeden z księży biskupów w liście napisał: „Dziękujmy Bogu za sędziów trybunału konstytucyjnego, za wnioskodawców pełniejszej ochrony życia nienarodzonych, za wszystkich obrońców życia, którzy wiele lat błagali o taką ochronę, i którzy obecnie bronią życia nienarodzonych dzieci. Oni wszyscy potrzebują naszego wsparcia”. Sługa Boży arcybiskup Fulton Sheen podkreślał w swoim nauczaniu, że świat może oskarżać Kościół o nietolerancję i będzie miał słuszność, bo Kościół jest nietolerancyjny w kwestii prawdy, jest nietolerancyjny w kwestii zasad i jest nietolerancyjny w kwestii Boga. Ale trwając w swej nietolerancyjności aż do przelania krwi, trwając w przylgnięciu do prawdy danej mu przez jego Boskiego założyciela, Kościół będzie zawsze tolerancyjny wobec tych, którzy oskarżają go o nietolerancję, gdyż ten sam Boski założyciel Jezus Chrystus nauczył go modlitwy: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34a). Pamiętajmy, że drogą Chrystusa zawsze jest miłość, która sprawia, że człowiek wierzący, z Bożą pomocą będzie modlił się za nieprzyjaciół. To nie oznacza milczenia, bo i Chrystus nie zawsze milczał. Nigdy jednak nikogo nie skrzywdził, nie odrzucił ani nie potępił. Co to oznacza dla nas? Mamy prawo wyrażać radość z tego, że życie nienarodzonych jest w Polsce coraz bardziej chronione. Mamy prawo do mówienia prawdy i życia według wyznawanych zasad. Mamy prawo do obrony swoich wartości i przekonań. Mamy prawo do obrony swoich świętych miejsc. W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim wiernym świeckim w całej Polsce, którzy na wiele sposobów, wg swoich możliwości starali się ochraniać świątynie, kapłanów, dzieła Boże i ludzi wierzących.

7. Chrystus modlił się za prześladowców: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Patrząc na krzyczących tłum pełen młodych osób, które rozpoczynają swoją drogę życia, tłum, w którym były obecne (o zgrozo!) także kilkuletnie dzieci ze swoimi rodzicami powtarzałem w swoim sercu te właśnie słowa: „Mój Boże, przebacz im, bo oni naprawdę nie wiedzą, co czynią”. Niech ten trudny czas, który przeżywamy będzie czasem wytężonej modlitwy rodzinnej i liturgicznej. Pokornie prośmy Boga, by doprowadził wszystkich ludzi do prawdy i by nas zachował od zła. Bł. ks. Jerzy Popiełuszko w dniu swojego aresztowania i męczeństwa zachęcał do modlitwy słowami: „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od rządzy odwetu i przemocy”. Niech te słowa polskiego kapłana męczennika staną się naszym mottem w tej ciemnej godzinie. Stawajmy się wolni, bo tylko wtedy będziemy mogli pomagać innym stawać się wolnymi. I pamiętajmy, że jesteśmy umiłowanymi sługami Jezusa Chrystusa. I mamy taką nadzieję w sercu, że może kiedyś, kiedy Pan Bóg powoła nas do siebie, to powie do nas-sług najwspanialsze słowa „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” (w. 21).

 

 


dodano 14.11.2020

Parafia Rzymskokatolicka Młynne. Wszystkie prawa zastrzeżone. A.D. 2024 ©

... ...