Czy jestem bardziej poszukiwaczem czy producentem? (ks. Franciszek)

Proszę powoli dwukrotnie przeczytać tekst Ewangelii z 17. Niedzieli Zwykłej „A” Mt 13, 44 – 52

1. Co łączy przypowieści o ukrytym skarbie i perle? W obu przypadkach mowa jest o pewnym niespodziewanym odkryciu. Bóg daje się poznać w sposób zaskakujący, przychodzi jako dar. On wybiera czas i miejsce swojego objawienia. Owszem, można i trzeba Go szukać, jak ów człowiek szukający pięknych pereł. A jednak odkrycie Boga przychodzi w sposób całkowicie zaskakujący, przewyższający wszelkie oczekiwania i prognozy. I wydaje mi się, że właśnie owo systematyczne i wytrwałe szukanie daje mądrość i czyni zdolnymi do rozpoznania skarbu i perły w szarej codzienności życia. Tylko że współczesny człowiek z tym ma problem. Staje się coraz bardziej ślepy i głuchy na Boga. Nasza cywilizacja nie bardzo już wierzy w możliwość takiego odkrycia. Nie chcemy odkrywać skarbów, wolimy się ich dorabiać, chcemy je sami wytwarzać. Nie szukamy pereł, chcemy je produkować w naszych laboratoriach. To, co wykracza poza nasze ludzkie możliwości, wydaje się nierealne, niemożliwe. Człowiek jako miara wszechrzeczy staje się coraz bardziej zamknięty na skarb Boga. Nie chce zbawienia od Niego, chce sam siebie zbawić. Sam buduje swój raj, swoje szczęście.

Również ludzie wierzący, także my sami jesteśmy poddani powyższej pokusie. Jesteśmy dziećmi naszych czasów i skażeni ograniczeniami współczesności przychodzimy do świątyni także po to, aby dzięki słowu Bożemu i łasce sakramentalnej wyzwalać się z czysto ludzkiego materialistycznego myślenia i działania.

W tym kontekście niepewność, której doświadczamy w czasie obecnej pandemii jawi się jako Boży dar. Nasze wiosenne plany i wiele obecnych runęło w gruzach. Z mojej przynajmniej perspektywy jestem o wiele bardziej pokorniejszy w kontekście planów i zamierzeń duszpasterskich (np. najbliższego odpustu i jubileuszu) i każdy kolejny dzień przyjmuję jako dar Stwórcy i możliwość pełnienie dobra.

2. W obu przypowieściach człowiek, który odkrył skarb, zdobywa go. „Sprzedał wszystko, co miał” (ww. 44. 46). Ten zwrot się powtarza, zauważmy. A więc Bóg przychodzi jako dar. Ale żeby Go przyjąć na własność, trzeba rzucić na szalę wszystko, co się ma. Jak to zrozumieć? Czy chodzi o zapłatę za dar? Raczej nie. Prawdopodobnie wszelkie majętności obu bohaterów to było i tak za mało, aby zapłacić za skarb. Rzecz jest raczej w tym, by zdołać dostrzec w Bogu i w Jego królestwie coś tak cennego, co przewyższa wszystko w naszym życiu. Kto znajduje Boga, ten nie potrzebuje już niczego. Bo ma wszystko.

3. Odnalezienie Boga jest z jednej strony ogromną radością, a z drugiej wezwaniem do nawrócenia. I tu stawiamy sobie kolejne pytanie. Czy dzisiejsze spotkanie z Bogiem, który jest najświętszy, skłania mnie do nawrócenia, do poprawy, do zmiany życia? A może uważam, że jest dobrze, tak jak jest obecnie, a do kościoła przyszedłem przede wszystkim dlatego, że jest to mój cotygodniowy rytuał. Aby przyjąć dar, który dla nas przygotował Pan, trzeba wyciągnąć otwarte ręce, a nasze dłonie bywają kurczowo zaciśnięte. Trzymamy w nich sznurki, które pociągamy. Karty kredytowe, komputerowe myszki, smartfony, kierownice, stery, klawiatury, zabawki. Czy można tak po prostu wypuścić to wszystko z ręki? Nawrócenie to wymiana świecidełek na światło, półprawdy na pełnię prawdy, to zamiana perełek na wielką perłę, miłostek na miłość. Oddać wszystkie ludzkie zależności, stać się wolnym po to, aby uznać tę jedną jedyną zależność od Niego.

W czasie każdej Mszy św. jest śpiewana lub odmawiana modlitwa Pańska. W tym czasie celebrans rozkłada ręce. Pamiętam z seminarium z liturgiki sprzed 30 lat, że wykładowca uwrażliwiał nas, przyszłych kapłanów, aby nasze rozkładanie rąk wyrażało ufną prośbę o Boże dary. Mówił: „tak rozkładaj ręce, jakbyś miał dar otrzymany od Boga w te rozwarte ręce złapać”. Te słowa utkwiły mi w pamięci i staram się z takim nastawieniem śpiewać mszalną modlitwę Pańską. I was moi drodzy słuchacze zachęcam do tego samego w waszych prywatnych i rodzinnych modlitwach odmawianych w domu rozkładajcie ręce z wiarą i nadzieją, że od otrzymacie samego Boga i Jego miłość, która będzie spełnieniem najgłębszych pragnień.

4. Wszyscy w głębi serca marzymy o odnalezieniu skarbu, który sprawi, że niczego więcej już nam nie będzie trzeba. Chcemy tej jednej jedynej miłości. Wielkiego szczęścia. Ale ponieważ wątpimy w istnienie tej miłości i tego szczęścia, boimy się utracić namiastki, których dorobiliśmy się, żyjąc, pracując, walcząc – mniej lub bardziej uczciwie. Wiara oznacza nadzieję na wielki DAR. On jest. Gdzieś blisko mnie. Nadejdzie czas, gdy go znajdę. Nadzieja to cierpliwość, oczekiwanie.

W ostatnią środę przeżywaliśmy świąteczne wspomnienie św. Marii Magdaleny, którą nazywamy pierwszą apostołką Chrystusa zmartwychwstałego. Można się zastanawiać, dlatego właśnie ta kobieta jako pierwsza spotkała zmartwychwstałego Chrystusa. Jan Ewangelista podpowiada, że ona trwała przy pustym grobie Jezusa, kiedy apostołowie powrócili już do wieczernika i doczekała się spotkania ze zmartwychwstałym.

Trudności i przeciwności są chlebem powszednim wszystkich ludzi, którzy poważnie traktują szukanie Boga i spotkanie z Nim w swoim sercu. One z jednej strony są dowodem na to, że jesteśmy na właściwej ścieżce, a z drugiej strony wypróbowują naszą wiarę.

Jakie ja mam trudności ze swoja wiarą? Jakie podejmuję działania, aby je rozwiązywać? Czy jestem cierpliwy w poszukiwaniu Boga w mojej codzienność?

Bez wiary nie można zrozumieć Kościoła i praw jego rozwoju. Wierzę, Panie, ale pokornie proszę razem z ojcem epileptyka - zaradź memu niedowiarstwu (por. Mk 9, 24). Wierzę, Panie, ale pokornie proszę razem z Apostołami, przymnóż mi wiary (por Łk 17, 5). Pokornie proszę Panie o łaskę spojrzenia na świat i na współczesny Kościół w ten właśnie sposób. Ustrzeż mnie od pesymizmu i czarnowidztwa.

Uwaga: Teksty pisane kursywą pochodzą z Tygodnika Katolickiego „Gość Niedzielny” nr 30 (z 26.07.2020) s. 15.

 


dodano 17 dni temu

Parafia Rzymskokatolicka Młynne. Wszystkie prawa zastrzeżone. A.D. 2024 ©

... ...