Proszę powoli dwukrotnie przeczytać tekst Ewangelii z 22. Niedzieli Zwykłej „A” Mt 16, 21 – 27
Uwaga: Teksty pisane kursywą pochodzą z Tygodnika Katolickiego „Gość Niedzielny” nr 35 (z 30.08.2020) s. 15.
1. „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (w. 22). Wielka jest siła sprzeciwu Piotra wobec Mistrza. Nie mieści mu się w głowie, że cierpienie i śmierć mogą dosięgnąć Jezusa. Piotr jest szczery do bólu. I z pewnością myśli w następujący sposób. Przecież jest tak wspaniale – jest świadkiem wielu cudów, znajduje się blisko Mistrza – Cudotwórcy. Widzi jak rzesze ludzi uwielbiają Jezusa, część chwały Nauczyciela spada także na niego, Jezus zapowiada królestwo Boże. I po co to psuć. Piotr jest nam bliski w swoim buncie. Bo przecież my też nie chcemy ani cierpieć ani umierać. Nie życzymy tego także tym, których kochamy. Chcemy zachować życie, nie chcemy go stracić. Chcemy, aby nasi bliscy byli zdrowi i nie umierali. Często zajmujemy wobec Piotra od razu postawę mentorską w stylu: „nie rozumiał znaczenia krzyża”, „myślał po ludzku”. Zanim zaczniemy upominać Piotra, warto zobaczyć w jego buncie, z całą pokorą, nasz własny sprzeciw wobec cierpienia. Dzięki takiej postawie lepiej zrozumiemy, że nauka krzyża, którą głosi Jezus, jest arcytrudna.
Na obecnym etapie życia bardzo polubiłem zachody słońca. Ich piękno dostrzegam także w tym roku, zwłaszcza na urlopie. Radując się pięknem zachodzącego słońca uświadamiam sobie, że ten piękny widok jest nietrwały, ulotny, trwać będzie pół godziny lub godzinę. Po tym czasie rozpocznie się noc i przyroda będzie wyglądać zupełnie inaczej.
Podobnie jest w naszym życiu – ono nie może być ciągłą imprezą, świętowaniem. Życie jest także trudem, nie tylko trudem pracy. Bliska relacja i przyjaźń z Jezusem pomoże nam odważnie i ofiarnie przyjmować na barki wyzwania życiowe, także te trudne i nieoczekiwane.
2. Mądrość krzyża nie jest teorią czy ideologią. Krzyż to miłość skonfrontowana ze złem. W naszym świecie dobro i prawda napotykają sprzeciw zła i kłamstwa. Bezinteresowna miłość wywołuje agresję i nienawiść, która posługuje się kłamstwem, która nie cofnie się przed przemocą, a nawet zabiciem niewinnego. Krzyż jest miejscem zbawienia dlatego, że miłość okazuje się silniejsza, choć pozornie przegrywa. Miłość, jak pisze św. Paweł: „Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” (1 Kor 13, 7). Przetrzyma ból, samotność, niesprawiedliwość i śmierć. Daje siebie do końca. I w ten sposób odwraca bieg historii. Jezus zaprasza Piotra i innych do wejścia na pokorną drogę miłości gotowej na cierpienie, aż po śmierć.
3. Nauka o krzyżu została dziś wyjaśniona w sposób jasny i logiczny. Ale sama wiedza nie oznacza automatycznie wprowadzenia jej w praktykę życia. W mojej codzienności raz po raz zmagam się z pokusą, aby w walce ze złem w sobie i wokół siebie przynajmniej na chwilę porzucić naukę Chrystusa i zastosować np. metodę odwetu czyli odpłacania złem za zło.
Dlatego Chrystus dziś mnie i innym z mocą przypomina: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12, 21). To znaczy, że nasz Zbawiciel nie akceptuje nieewangelicznych metod. Warto też mieć oparcie we wspólnocie chrześcijan, która może wesprzeć zwłaszcza chwilach, kiedy będzie najtrudniej.
4. „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (w. 24). Zdanie to pada jak błyskawica. Jest streszczeniem odczytanej dziś Ewangelii. Warto zwrócić uwagę na słowa: „Jeśli chcesz...”. Jezus do niczego nie zmusza. Zaprasza, wzywa, pociąga. Wybór drogi krzyża jest aktem wolności. Każdego dnia świadomie lub mimowolnie naśladujemy wielu ludzi. Dajemy się wodzić za nos byle komu. Wolność odbierają nam także własne żądze. Czy chcę pójść za Jezusem, aby w najszlachetniejszy sposób zrealizować swoją wolność? Czy jestem gotów zaprzeć się siebie, czyli zrezygnować z własnych ambicji, planów, uwolnić się od prymitywnego narcyzmu, od chorobliwego lęku o siebie? Czy jestem gotów uznać, że centrum mojego życia leży poza mną? Jest w innych, jest w INNYM...? Kochać – to zgodzić się na decentralizację własnego „ja”.
Ważna jest jednorazowa decyzja podjęta lub ponowiona w dniu dzisiejszym, ale istotne jest także regularne ponawianie naszego pragnienia naśladowania Chrystusa dźwigającego krzyż zwłaszcza w czasie adoracji lub rozważania Bożego słowa.
5. Każdy z nas ma swój krzyż. Czyli swoje powołanie, swoją miłość. Swój ciężar do uniesienia, cenę do zapłacenia za wierność. Niepowtarzalną drogę miłości, która wymaga dania życia. Po kawałku, dzień po dniu, krok po kroku. Aż po dar całkowity z siebie. Naśladowanie Jezusa – o to ostatecznie chodzi. By kochać tak jak On. Wiernie, do końca, po krzyż. Kochać innych ze względu na Niego. W Nim odnajdywać miarę miłości. Z Nim stracić życie, aby je odnaleźć. Czy zbuntowany Piotr obecny także we mnie kiedyś to wreszcie zrozumie? Może obecne rozważanie nieco mu w tym pomoże.
Parafia Rzymskokatolicka Młynne. Wszystkie prawa zastrzeżone. A.D. 2024 ©